Kopertówka na szybko

środa, 31 sierpnia 2011

Jeszcze w zeszłym tygodniu w piątek (oczywiście po przeczytaniu jednego z blogów) natchnęło mnie, że na wesele (które notabene było następnego dnia!) potrzebuję nowej torebki. Oczywiście najlepszym pomysłem na noc "przed" wielką imprezą (i pięcioma godzinami spędzonymi w samochodzie na dojazd) było jej uszycie - w końcu po co spać? ;)

Tak powstała czarna kopertówka, do której rzutem na taśmę wybrałam w piątek suwak w pasmatnerii (miła Pani powiedziała mi, że z kolorem fioletowym to on nie ma nic wspólnego, ale co tam! ;). Suwak miał być fioletowy tak jak sukienka, do której uszyłam torbę.

Chciałam dodać jeszcze jakieś zdjęcie z wesela mojego niemal idealnego zestawu (prawie-męża też wystroiłam w fioletową pasiastą koszulę, więc wyglądaliśmy fajnie), ale niestety jak okazało się po powrocie do domu jestem bardzo towarzyską osobą, bowiem nie mam ani jednego samotnego zdjęcia, a umieszczać pół rodziny w otchłani sieci chyba nie wypada. :)

Także podrzucam tylko zdjęcia zrobione "po". Sfatygowanie materiału proszę wybaczyć - kopertówka przetrwała wesele, imprezę poprawinową i powrót w walizce do domu :)

Pozdrowienia!

P.S. Czy ktoś zna jakiś sprytny sposób na usztywnienie tego typu wytworów? Ja użyłam cienkiej pianki (pozostałości po opakowaniu monitora), ale szycie z nią było tragiczne i w środku układa się nie do końca tak jak bym chciała.


w całej okazałości :)

"nie-fioletowy" suwak wg. pani z pasmanterii

i kokarda z resztek flauszu po kamizelce ;)

Niektórym zielono a niektórym.... cytrynowo?

czwartek, 25 sierpnia 2011

Zainspirowana tym wpisem :) dotyczącym m.in. pięknej sukienki autorstwa jednej z sióstr w fantastycznym jasnożółtym kolorze postanowiłam przegrzebać stertę materiałów u mojej mamy (coś mnie tknęło, że widziałam gdzieś już taki kolor).

Udało mi się znaleźć kawałek (dosłownie!) tkaniny z odzysku (nie mam zielonego pojęcia, co z niego wcześniej było) i przerobić go na żółtą prostą spódniczkę.

Wydawać by się mogło, że nic prostszego nie da się uszyć. Niestety już na wstępie musiałam się nieźle nagimnastykować, żeby jakkolwiek skroić tan materiał. Pełno było w nim dziur, starych pozostałości po szwach - jedna wielka masakra, która częściowo zniechęciła mnie do dalszej współpracy z rzeczoną tkaniną.

Ostatecznie bez praktycznie żadnych zapasów szwów wyszła spódniczka, którą od razu chciałam pokazać tutaj (trochę zapominając, że wypadało ją wyprasować wcześniej). ;))) Ponadto niestety po milionie prób nie udało mi się sfotografować samej siebie (miałam ochotę pokazać jak to jest robić sobie zdjęcie bez statywu, który powędrował do mojego przyszłego męża, ale zrezygnowałam, co by nie psuć jednak estetyki bloga ;)

Serdecznie pozdrawiam i weekendowo nie wracam, bo jadę się "weselić" do rodziny ;)


Guzik musiał zostać dopasowany do okropnego żółtego suwaka, jedynego tym kolorze w pasmanterii :)

zbliżenie na pasek :)

Może jednak trzeba było użyć żelazka na koniec ;) 

P.S. Oczywiście ptasiory się dalej szyją ;) i będzie ich więcej! ♥

Bird collection :)

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Na osłodę chwil, w których co jakiś czas zagrzmi albo spadnie odpowiednio dużo wody uszyłam kolejne ptasiory :) Tym razem etui / pokrowiec na co tylko dusza zapragnie i małą saszetkę (portmonetkę) z serduchem do kompletu!

Tak mi się te ptasiorki podobają, że już mam pomysł na kolejne akcesoria z nimi w roli głównej, które już niebawem tu zagoszczą :)

Życzę udanego - krótszego o jeden dzień - tygodnia i do-przeczytania w kolejny weekend! :)






hip pouch czyli o polskiej nerce będzie

wtorek, 9 sierpnia 2011

Grzebiąc w zasobach internetu znalazłam rewelacyjny tutorial, który z całego serca polecam. Pochodzi on z następującej strony:

Niewiele myśląc wygrzebałam z kartonu ze zniszczonymi rzeczami swoje stare dżinsy poprzecierane, tam gdzie się już nie da nic z tym zrobić ;) i zrobiłam mały recycling.

Co z tego wyszło widać poniżej. Bałam się, że wyjdzie to wszystko dość mocno skomplikowane, ale nic bardziej mylnego. Polską - nerkę szyje się szybko i łatwo.


Stare spodnie, zanim stały się saszetką :)
Turkusowe dodatki i camelowe ♥ paski :)

Gotowa saszetka, nerka czy ang. hip pouch.

Szyję dalej :)
Buziaki!

P.S. z dnia 29/08/2011: Zgłosiłam właśnie moją nerkę do zabawy w Art-piaskownicy! :)

Zaległa sukienka

piątek, 5 sierpnia 2011

Przed wyjazdem zaczęłam szyć moją wakacyjną sukienkę. Wróciłam i w końcu udało mi się ją skończyć. Ma fajny fason i pomimo tego, że fatalnie doszywało się do niej półokrągłe wstawki w bokach mam ochotę na jeszcze jedną taką tylko w innym kolorze - jakimś bardziej wyrazistym, bo w tej wersji muszę do niej zakładać dodatki w jakiś mocnych kolorach :)

Niestety nie obyło się bez poprawek związanych z tym, że w trio "biust-talia-biodra" noszę 3 różne rozmiary burdowe ;) i nigdy nie wiem, na który rozmiar mam kroić sukienki. Ostatecznie zrobiłam małe zakładki przy dekolcie (mogłam wymyślić coś lepszego jednak) i wyrzuciłam opisywane w jednym z poprzednich postów falbanki na dole.

Efekty można obejrzeć poniżej:

model 102  (burda 4/2004): widać zakładki w trakcie regulowania, niestety manekin jest trochę za mały i kiepsko się układa.

model 102  (burda 4/2004):w całej "okazałości" ;)
Pozdrowienia! :)

P.S. Czy ktoś może posiada i poratowałby mnie jakimś wykrojem z lat 20-tych bądź współecznym odpowiednio stylizowanym? To dość pilna sprawa, ponieważ w sierpniu wybieram się na wesele i poprawiny zorganizowanych w tych klimatach i goście mają mieć stroje z epoki ;-) a moja szafa wieje pustką jeśli o stroje retro chodzi.

Follow my blog with Bloglovin